Wpis 2024-05-15, 18:05
Powoli wracam do siebie. Dużo śpię. Prawie wcale nie wychodzę, tylko wtedy gdy już naprawdę nie mam nic w lodówce. Przestałam chodzić codziennie do kościoła. Jezus przychodzi do mnie. Nie wiem czy mnie opuściliście w tym kryzysowym momencie, jednak czuję aby nadal pisać.
Wszystko potoczyło się jak lawina. Strata pracy, trudności w rodzinie, załamanie, szpital. Teraz czuję się jak pierniczek oblany czekoladą. Moje serce jest mięciutkie bo poranione ale otoczone Bożą Miłością.
Chyba nie chcę już pracować. Nie nadaję się do tego. za bardzo biorę wszystko do siebie. Nie potrafię odpuścić. Wszystkim się przejmuję, niewielkie problemy po których inni depczą urastają u mnie do rangi...dużej.
Wyczerpałam się dawałam całą siebie i tak to się skończyło.
Chciałam za bardzo, wszystko brałam na siebie. Dlatego nie potrafię już...
Teraz odeszłam od ludzi, społeczeństwa, ukrywam się. Czekam na swój pociąg...