Siwa...
Pan Bóg często weryfikuje nasze myślenie o nas samych. Do tej pory myślałam o sobie, że jestem ładna, zdolna i w pewnym sensie wyjątkowa. Jednak nie przeszkodziło to mojemu pracodawcy zwolnić mnie z takiej pracy jak sprzątanie, nie przeszkodziło to wydawcom odrzucić moją książkę, nie przeszkadza to ludziom nie interesować się moim rękodziełem itd. Zrozumiałam, że jestem zwykłym szarym człowiekiem jak każdy. W pewnym sensie jest to wyzwalające uczucie. Znika pycha i pretensja, pozostaje zwyczajność.
Przypomniał mi się pewien dowcip z mojego dzieciństwa. W podstawówce plastyki uczyła nas starszą pani, która miała siwe włosy. Nazwaliśmy ją "siwa". Zawsze na początku każdej lekcji klasowy rozrabiaka zadawał jej pytanie
- Proszę Pani, czy jest siwa?
Tutaj wszyscy pocichaczu pękaliśmy ze śmiechu.
A nauczycielka zawsze myśląc że chodzi mu o barwę odpowiadała za każdym razem.
- Nie nie ma siwej jest tylko szara.
Tak było na każdej lekcji. Mieliśmy niezły ubaw.
Dziś sama mam siwe włosy i doświadczam szarej rzeczywistości.
"Nikt z nas nie jest wyjątkowy. Wszyscy jesteśmy przeciętni." Tak uświadamiał nas pewien terapeuta na rekolekcjach z terapią. Podobno takie myślenie leczy wiele zaburzeń.
Przejść do porządku dziennego, po wszystkich swoich porażkach i nastawić się, że czeka nas jeszcze nie jedna, bo jak mają je inni tak i również możemy je mieć i my.
Depresja może spotkać każdego.
Trzeba się w niej zanurzyć, zaakceptować i wynurzyć. Zresztą nie wiem czy to jest dobre lekarstwo. Każdy ma swoje.