Rozmyślania przy fontannie
Wyszło słońce, jakże zbawienny antydepresant. Siedziałam sobie na ławce przed fontanną obserwowałam kąpiące się w niej dzieci i łapałam promienie słońca, chyba pierwszy raz w tym roku tak bardzo intensywnego.
Mojego brata pogryzły psy.
Czasami rodzina jednoczy się w trudnych dla niej zdarzeniach, lecz nie zawsze. Często zależy to od otwarcia się jej członków.
Zaczęłam myśleć o tym, aby przeprowadzić się do Warszawy. Miałam już jedną taką próbę, niestety spełzła na niczym.
Już prawie ukończyłam obraz Ewy, zostały mi tylko dłonie i praca na tłem. Nie jestem zadowolona, szczerze mówiąc, z efektu końcowego. Jednak jest to dopiero mój drugi obraz na płótnie.
Dzisiaj niedziela. Wczoraj był koncert z okazji 650 lecia Pipidówki. Śpiewał średnio popularny artysta. Tłumy ludzi wyległy na miejską plażę. Chyba nie bawią mnie już takie imprezy, choć przypomniałam sobie czasy gdy jeździłam na "Przystanek Woodstock". Często współcześni artyści niewiele pozytywnego mają do powiedzenia. Jest jakieś zblazowanie utopione w alkoholu. Ale zdaję sobie sprawę, że odbiór każdego człowieka jest inny. Obyśmy zawsze wybierali to co niesie, dobro czystość i nadzieję. Wtedy poczujemy pokój, w naszym sercu i życiu. To uczucie o które naprawdę warto walczyć. Przez pokój rozlewa się Miłość. Uwierzcie mi to jedyna warta rzeczywistego zachodu sprawa, odczuwać w swoim sercu Miłość płynąca wprost z serca Boga.
"Bóg, dobry Bóg
Gdybyś uwierzyć w to mógł".